Źródła historyczne dotyczące okupacji niemieckiej niejednokrotnie mówią o tłumach nie mieszczących się w kościołach. Wypełniali je wierni uczestniczący w nabożeństwach i przystępujący do sakramentów. Modlono się także w domach oraz odwiedzano krakowskie kościoły poza godzinami nabożeństw. Nierzadko podczas modlitw słychać było odgłosy płaczu.
Modlitwy w intencji
Do tradycyjnie składanych przez wiernych intencji dołączono te typowe dla okresu okupacji. Modlono się o szczęśliwy powrót krewnych z wrześniowej tułaczki w 1939 r., za uwięzionych, zaginionych, wysiedlonych. W sprawie o uwolnienie zamawiano msze św., ofiarowano posty. Rzadziej, z powodu okupacyjnych ograniczeń, pielgrzymowano do sanktuariów.
Od czasów wojny datuje się znaczący wzrost kultu Jezusa Miłosiernego, którego ośrodek znajduje się w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach. 16 kwietnia 1944 r. w kaplicy zakonnej został poświęcony obraz Jezusa Miłosiernego autorstwa Adolfa Hyły (znajduje się tam do dziś). Obraz, który stał się najsłynniejszym wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, artysta ofiarował jako wotum za ocalenie rodziny z wypadków wojennych.
Prośby do orędowników
Wzrósł kult polskich świętych. W Krakowie odnotowano wzmożenie nabożeństw do św. Stanisława oraz rozpowszechnienie kultu kanonizowanego w 1938 r. Andrzeja Boboli. Wzywano pomocy królowej Jadwigi, choć wówczas nie była przez Kościół oficjalnie ogłoszona świętą.
Okupacyjne okoliczności powodowały, że krakowianie modlili się za pośrednictwem patronów, których uważano za orędowników w sprawach szczególnie trudnych, np. św. Tadeusza Judy, którego wizerunek znajduje się w kościele Sióstr Sercanek, św. Leonarda, patrona więźniów i bł. Bronisławy, patronki przesłuchiwanych podczas śledztwa. Zgodnie z polską tradycją wzywano orędownictwa Matki Bożej, która otrzymała okupacyjne przymioty np. Matki Bożej Wysiedlonej, Matki Bożej Podziemnej.
Udział w nabożeństwach dawał poczucie wspólnoty. Manifestowano w ten sposób postawy narodowe i kultywowano polskość, toteż do kościołów przychodziły także osoby niewierzące, ale chcące okazać swój patriotyzm. Od udziału w nabożeństwach nie odstraszały nawet zdarzające się po nich łapanki.
Złe uczynki
Przeżycia okupacyjne nie prowadziły jednak wyłącznie do wzrostu pobożności. Otuchy szukano w seansach spirytystycznych, wróżbach i przepowiedniach. Brak interwencji Bożej na zanoszone prośby powodował u niektórych zwątpienie i poczucie beznadziei. „Ja wiem […] Tysiące matek modli się o swoje dzieci w obozach, w więzieniach i tysiące tych dzieci giną i zawiedzione matki złorzeczą” – zacytował słowa swojej matki Tadeusz Kwiatkowski. Śmierć bliskich była tym dotkliwsza, jeśli łączyła się z choćby czasową utratą wiary.
Warto także zauważyć, że wzrost religijności nie był jednoznaczny z podniesieniem poziomu moralnego społeczeństwa. Okupacja to czas brutalizacji obyczajów, rozluźnienia norm moralnych. Problemy te dostrzegali duchowni. Metropolita Adam Stefan Sapieha, zachęcając wiernych do poprawy życia, pisał: „…musimy przyznać, że mino znacznego ożywienia wiary i pobożności, nie zawsze idą za tym błaganiem uczynki nasze”. Troską duszpasterską starano się otoczyć zwłaszcza młodzież, szczególnie narażoną na demoralizujące skutki okupacji.
Tekst Anna Czocher