Nawigacja

Przystanek Historia

Małopolscy Bohaterowie Armii Krajowej. Józef Kozioł „Królik” (1914-2007)

W 1942 r. został gminnym komendantem Batalionów Chłopskich w Mędrzechowie (pow. dąbrowski), a po scaleniu BCh z Armią Krajową kapral Józef Kozioł „Królik” trafił do plutonu złożonego głównie z ludowców. Najbardziej spektakularną akcją, w której uczestniczył było zniszczenie w 1944 r. niemieckiego samolotu.

  • Pluton łączności 5. pułku strzelców konnych, 1937 lub 1938 r. Józef Kozioł leży w pierwszym rzędzie, pierwszy z lewej. Fot. ze zbiorów rodzinnych
    Pluton łączności 5. pułku strzelców konnych, 1937 lub 1938 r. Józef Kozioł leży w pierwszym rzędzie, pierwszy z lewej. Fot. ze zbiorów rodzinnych
  • Józef Kozioł, fotografia z akt funkcjonariusza MO z 1945 r. Fot. ze zbiorów IPN
    Józef Kozioł, fotografia z akt funkcjonariusza MO z 1945 r. Fot. ze zbiorów IPN
  • Kartka z treścią antykomunistycznej pieśni, znaleziona przez UB u jednego ze współpracowników Józefa Kozioła. Fot. ze zbiorów IPN
    Kartka z treścią antykomunistycznej pieśni, znaleziona przez UB u jednego ze współpracowników Józefa Kozioła. Fot. ze zbiorów IPN
  • Józef Kozioł. Fot. ze zbiorów rodzinnych
    Józef Kozioł. Fot. ze zbiorów rodzinnych

14 lutego 1942 r. rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego zamieniono nazwę największej organizacji konspiracyjnej w kraju, Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), na Armię Krajową (AK). Decyzja ta potwierdzała, że AK nie jest jedną z wielu grup konspiracyjnych, ale stanowi Siły Zbrojne w Kraju, współtworzące obok Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie armię walczącego nieprzerwanie od września 1939 r. państwa polskiego, kierowanego przez Rząd RP na Uchodźstwie.

W 2022 r. przypada 80. rocznica wydania pamiętnego rozkazu i dlatego w ciągu 12 miesięcy przedstawiliśmy sylwetki 12 małopolskich bohaterów AK. Zarówno oficerów, jak i wyróżniających się żołnierzy. Mężczyzn i kobiety, służących w różnych pionach AK. Teksty naszych historyków były także publikowane w „Gazecie Krakowskiej”. W styczniu prezentowaliśmy Edwarda Kleszczyńskiego, w lutym Marię Starowieyską, w marcu Jana Gomołę, w kwietniu Andrzeja Rozmarynowicza, w maju Piotra Przemyskiego. W czerwcu przypomnieliśmy Władysława Szczypkę, a bohaterem lipca był Wincenty Horodyński. W sierpniu naszym bohaterem był Józef Stadnicki, we wrześniu Dominik Ździebło-Danowski, w październiku Feliks Perekładowski, a w listopadzie Janina Oszast. Ostatni, grudniowy tekst w naszym cyklu poświęcamy Józefowi Koziołowi.

Bechowiec z Powiśla

Józef Kozioł urodził się 27 marca 1914 r. w Delastowicach koło Szczucina (pow. dąbrowski). Od szesnastego roku życia był związany z ruchem ludowym, działając w Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”. Ukończywszy pięć klas szkoły powszechnej w Laskówce Delastowskiej zaczął pracować – najpierw przy kopaniu stawów rybnych, później zajął się handlem. Sprzedawał owoce w Radomyślu i Tarnowie, a po huraganie, który w 1935 r. powalił lasy i zniszczył rodzinne gospodarstwo, ruszył w Polskę handlować kosami.

„To mi nie tylko dało zysk, lecz była to wielka wycieczka krajoznawcza” – pisał po latach, wspominając piesze wyprawy na Kresy Wschodnie, do źródeł Wisły, na Śląsk i do Bydgoszczy.

Jesienią 1937 r. został powołany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej w 5. pułku strzelców konnych w Dębicy. „Niejeden raz leżałem na ziemi” – pisał, wspominając narowistego konia, przydzielonego w „nagrodę” za spóźnienie do pułku. Został przydzielony do plutonu łączności. Reklamowany z wojska jako jedyny żywiciel ojca, odchodził do cywila jako kapral w sierpniu 1938 r. – jak się okazało, na rok.

„Dnia 24 sierpnia 1939 r. przygotowuję sobie makaron na obiad, a tu do naszego domu przyjeżdża na rowerze syn sołtysa i przywozi mi kartę mobilizacyjną na wojnę…”.

Do koszar 5. psk kapral Kozioł dotarł już po zmroku. Z zadowoleniem przyjął fakt, że rezerwistom przydzielono już wszystkie konie, więc po wyfasowaniu broni i munduru otrzymał przydział do plutonu kolarzy, pod komendę swego dowódcy z czasów służby zasadniczej – ppor. Zbigniewa Winogrodzkiego – który wyznaczył go na swego gońca.

Pierwszego dnia wojny, jeszcze przed świtem, przekazywał wiadomości do czujek i czat, wysuniętych przed pierwszą linię dywizjonu mjr. Franciszka Rekuckiego, obsadzającego pozycje w rejonie Woźnik, na południe od Częstochowy. Kontuzjowany podczas nalotu na Żarki, gdzie wygrzebał się spod gruzów zniszczonego budynku – życie uratował mu hełm – dalej poruszał się na wozie taborowym. Po przekroczeniu Wisły w Borusowej kawalerzyści zatrzymali się na popas na błoniu, nadwiślańskiej łące w Delastowicach, a kpr. Józef Kozioł zdążył zajrzeć do rodzinnego domu.

Podczas odwrotu utracił kontakt z macierzystą jednostką, ale udało mu się dołączyć do szwadronu marszowego pułku, który z Dębicy dotarł do Brodów (na północny wschód od Lwowa). Tu miały formować się uzupełnienia dla pułku. Z nim kierował się na południe, po wkroczeniu sowietów planując przekroczenie granicy rumuńskiej, walcząc po drodze z atakującymi żołnierzy WP grupami Ukraińców. Schwytany przez czerwonoarmistów, jako szeregowy został przekazany do niewoli niemieckiej, z której umknął podczas transportu kolejowego między Przemyślem a Krakowem. Do domu powrócił 16 października 1939 r. Po latach zapisał: „Mój ojciec zobaczywszy mnie ogromnie się ucieszył, lecz żartując mówił: »synu, ja na I wojnie byłem przeszło 4 lata, a ty za siedem tygodni powróciłeś do domu«”.

W realiach okupacji niemieckiej zaangażował się w tajne nauczanie, kończąc szóstą i siódmą klasę szkoły powszechnej. Wiosną 1942 r. zaczął działać w konspiracji, wstępując do Batalionów Chłopskich; przyjął pseudonim „Królik”.

„Nie mogę darować, że tata ich nie zabrał gdzieś do lasu…”

Cofnijmy się o kilka lat. W Europie jest coraz goręcej: III Rzesza niemiecka zajmuje, po konferencji w Monachium, czechosłowacki Kraj Sudetów. Pół roku później, w marcu 1939 r. zajmuje także pozostałą część Czech, anektując ją jako Protektorat Czech i Moraw. Niektórzy Żydzi, słusznie obawiając się Niemców, uciekają. W jakich okolicznościach trafiła do Tarnowa Rosa Raab z domu Hornik z Karwiny na Śląsku Cieszyńskim oraz dwójka jej młodszych krewnych (w rodzinie zapamiętano, że byli to jej wnukowie), tego pewnie już się nie dowiemy.

– Skąd się u nas wzięli, tego nie wiem, nigdy się w rodzinie nie mówiło – mówi Zdzisław, siostrzeniec „Królika”. – Oni pochodzili z Pragi. Ich rodzice uciekali razem z nimi przez granicę i na granicy zostali zastrzeleni, a oni z tą babcią dostali się do nas. Mówiło się, że ta rodzina była bardzo bogata. On pięknie grał na skrzypcach.

Schronienie znaleźli w Rzędzinie, wówczas podtarnowskiej wsi (dziś to dzielnica Tarnowa): dwójka młodszych krewnych w domu Tadeusza i Marii (siostry „Królika”), a Rosa u nich oraz, okresowo, u ich sąsiadów Łyczków. Gdy w czerwcu 1942 r. w Tarnowie zaczęto tworzyć getto, gospodarze proponowali im znalezienie kryjówki wśród konspiratorów; dwójkę młodych Żydów miał przyjąć właśnie Józef Kozioł.

– On chciał iść od razu, te 40 km do lasów powiatu dąbrowskiego, od Szczucina aż pod Mędrzechów. On chciał iść, ale ona, Salka, nie chciała. Mieli dobre papiery, legitymacje pracy. I kiedy do getta ich zganiali, to ich oboje zabrali – dodaje Zdzisław. Po obojgu ślad zaginął; zginęła także Rosa, zastrzelona w maju 1942 r. na progu domu w Rzędzinie.

„Nasza organizacja zniszczyła jeden samolot niemiecki…”

Lasy powiatu dąbrowskiego, w których mieli znaleźć schronienie Hornikowie, to kompleks niewielki w porównaniu z puszczami Kielecczyzny czy Kampinosu. Ale dawał szansę na schronienie – także innym ukrywającym się przed represjami. W tym i ściganym przez Niemców konspiratorom: akowcom oraz bechowcom – licznym w tym rejonie, głównie chłopskim, rolniczym, stanowiącym matecznik ludowców. W rodzinnych stronach „Królika” – Delastowicach oraz w sąsiedniej wsi Odmęt działała przede wszystkim Straż Chłopska („Chłostra”), przekształcona następnie w BCh, podlegająca Stronnictwu Ludowemu „Roch”. Ludowcy czuli tu silną tożsamość; gdy doszło do scalenia z AK, przebiegło ono gładko, ale do końca wojny bechowcy utożsamiali się ze swoją organizacją.

Działa tu także ZWZ-AK: obwód Dąbrowa Tarnowska krypt. „Drewniaki”. Jednym z dowódców został kpt. Władysław Kabat „Brzechwa” – również ludowiec, członek konspiracyjnego SL, który już po wojnie zaprzyjaźnił się z „Królikiem”. Walczył tu Zdzisław Baszak „Pirat”, rocznik 1920; dziś 102-letni generał brygady WP, a wówczas podchorąży (później oficer) Kedywu, uczestnik wielu akcji, w tym słynnego „Mostu III”, podczas którego osłaniał lądowisko „Motyl” między Jadownikami, Zabawą i Wał Rudą, na które przybyli i z którego odlecieli emisariusze i kurierzy, a na Zachód wyruszyła dokumentacja i części rakiety V2.

„Od 16 roku życia byłem związany z organizacją »Wici« i dlatego w czasie okupacji powołano mnie do tej chłopskiej organizacji” – pisze lakonicznie Józef Kozioł, który już wiosną 1942 r., powołany przez członków „trójki” powiatowej SL, został gminnym komendantem BCh w Mędrzechowie. Organizował zakonspirowany pluton (36 ludzi) oraz wiejskie „trójki”; w konspiracji ludowcy działali w systemie trójkowym. Po scaleniu z AK kapral „Królik” trafił do plutonu złożonego zresztą głównie z ludowców.

Na tym terenie nie powstały wielkie partyzanckie zgrupowania, nie dochodziło do spektakularnych bitew z Niemcami. Akcje, w których uczestniczył „Królik” były typowe do działań lokalnych struktur konspiracyjnych, obliczonych na dyscyplinowanie społeczeństwa, niszczenie dokumentacji i zaplecza okupanta.

I tak, wiosną 1944 r. bechowcy przeprowadzili akcję na urząd gminy w Mędrzechowie, gdzie zniszczyli dokumenty ewidencji ludności (co utrudniało okupantom kontrolę nad społeczeństwem, ruchem ludności i ułatwiało wyrobienie fałszywych dokumentów), telefon, dwie maszyny do pisania oraz pieczęcie urzędu. Rozsyłali upomnienia do sołtysów i innych Polaków, przestrzegając ich przed wysługiwaniem się Niemcom. Zniszczyli ewidencję pogłowia i trzody chlewnej w Bolesławiu, by ulżyć w ten sposób obciążonym obowiązkowymi dostawami kontyngentów rolnikom. W ramach przygotowań do akcji „Burza” pluton „Królika” uczestniczył w rekwizycji bydła z majątku, miał także uczestniczyć w zdobyciu cukru z magazynu spółdzielni „Rolnik” w Dąbrowie Tarnowskiej, pozyskując żywność i towary konieczne do działalności oddziałów konspiracyjnych.

Najbardziej spektakularną akcją było zniszczenie w kwietniu 1944 r. niemieckiego samolotu, który został uszkodzony i wylądował w rejonie Mędrzechowa; po wymontowaniu broni i wyposażenia maszynę zniszczono.

Wieści o działalności konspiracyjnej Józefa Kozioła dotarły do okupantów. Ścigany był przez żandarmerię niemiecką, w tym przez owianego najgorszą sławą starszego wachmistrza Engelberta Guzdka, zwanego „katem Powiśla”. Gdy pomimo wielokrotnych rewizji i zasadzek niemiecka policja nie była w stanie dopaść „Królika”, funkcjonariusze śmiertelnie pobili jego ojca, Tomasza Kozioła.

„Jako zarzut podano, że należę do bandy BCh…”

„Dnia 16 stycznia 1945 r. byłem na swojej kwaterze w Grądach, o pierwszej w nocy Niemcy wysadzili most kolejowy w Dąbrówkach Breńskich. Ja mówię do mojego gospodarza: »Niemcy wysadzili most kolejowy to znaczy, że uciekają«. W dzień przyszły już wojska sowieckie”.

Powróciwszy do Delastowic Józef Kozioł zabrał się za odbudowywanie domu z wojennych zniszczeń. Z końcem stycznia został wezwany przez lokalnego sowieckiego komendanta wojennego; jak zanotował: „byłem tym bardzo zaskoczony, wiedziałem, że byłem szukany przez Niemców, lecz tu już i sowiecki się mną interesują”. Okazało się, że chodzi o utworzenie Milicji Obywatelskiej. Postanowiono więc – w myśl konspiracyjnych wytycznych, wydanych przed wkroczeniem Armii Czerwonej przez ludowców oraz AK – wprowadzić do niej członków konspiracji. I tak też się stało: podsunięto sowietom przygotowaną w tym celu listę osób zaufanych, których przyjęto do MO, w rezultacie formując obsadę posterunku w Mędrzechowie z byłych akowców. Komendantem został były funkcjonariusz Policji Państwowej (który nie zgłosił się podczas wojny do „granatowej” policji i należał do AK), a Józef Kozioł został jego zastępcą; obaj zataili przy tym konspiracyjną przeszłość („Królik” przyznał tylko, że współpracował z BCh). Wkrótce, słysząc o aresztowaniach wśród znajomych konspiratorów, złożył prośbę o zwolnienie z MO.

Obawy te nie były bezpodstawne. „Aresztowano mnie 5 czerwca 1945 r., jako zarzut podano, że należę do bandy BCh” – zanotował po latach. Trafił do więzienia w Dąbrowie Tarnowskiej, skąd później przewieziono go do krakowskiego Bastionu IV tzw. Lunety Warszawskiej – wówczas filii więzienia św. Michała. W celi siedzieli w trzydziestu, młodzi akowcy z niemieckimi jeńcami, „był wielki głód, a i wszy nie były nam obce”. Zarzucono mu, że rozkazał swoim kolegom z konspiracji gromadzić broń. Kozioł, jako komendant grupy dywersyjnej Stronnictwa Ludowego, złożonej z mieszkańców Delastowic i Odmętu – w większości byłych żołnierzy 16. pp i 5. psk, należących do BCh i do SL – miał wydać rozkaz gromadzenia broni i przygotowywania się do zbrojnego wystąpienia w razie gwałtownych zmian politycznych, gdyż „my ludowcy musimy objąć władzę”. Do „winy” konsekwentnie się nie przyznawał. Na wolność wyszedł w październiku 1945 r., dzięki ogłoszonej latem 1945 r. amnestii, na mocy której Wojskowy Sąd Okręgowy w Krakowie umorzył postępowanie.

W 1946 r. wziął ślub z Celiną Łuszcz z Laskówki Delastowskiej; mieli troje dzieci. Przez lata mieszkał w Delastowicach, pracując w Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej oraz jako rzemieślnik, wyrabiający dachówki cementowe. Od 1979 r. należał do Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Wincentego Witosa w Wierzchosławicach koło Tarnowa. Po latach spisał wspomnienia zatytułowane „Mój bieg przez dwudziesty wiek!”. Zmarł 4 sierpnia 2007 r.

Tekst Krzysztof Pięciak

 

Powiązane wiadomości

do góry