Nawigacja

Przystanek Historia

Małopolscy Bohaterowie Armii Krajowej. Feliks Perekładowski „Przyjaciel” (1919-1973)

W lipcu 1944 r. został zastępcą dowódcy Oddziału Partyzanckiego AK „Wilk”, a od września dowodził 1. kompanią I batalionu 1. PSP AK. Był wybitnym żołnierzem, kochanym przez podkomendnych, którego obawiali się zarówno Niemcy, jak też po wojnie Sowieci i polscy komuniści.

  • Por. Feliks Perekładowski „Przyjaciel” podczas służby w 2. Korpusie Polskim w 1945 r. Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
    Por. Feliks Perekładowski „Przyjaciel” podczas służby w 2. Korpusie Polskim w 1945 r. Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
  • Ppor. „Przyjaciel” w otoczeniu podoficerów OP AK „Wilk” latem 1944 r. Fot. ze zbiorów Jerzego Krzewickiego
    Ppor. „Przyjaciel” w otoczeniu podoficerów OP AK „Wilk” latem 1944 r. Fot. ze zbiorów Jerzego Krzewickiego
  • Ppor. Feliks Perekładowski (pierwszy z prawej) razem z ppor. Gustawem Góreckim „Gustawem”, ppor. Szymonem Janikiem „Czarnym” (pierwszy z lewej) oraz Marią Wzorkówną „Kingą” z I batalionu 1. PSP AK. Listopad 1944 r. Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
    Ppor. Feliks Perekładowski (pierwszy z prawej) razem z ppor. Gustawem Góreckim „Gustawem”, ppor. Szymonem Janikiem „Czarnym” (pierwszy z lewej) oraz Marią Wzorkówną „Kingą” z I batalionu 1. PSP AK. Listopad 1944 r. Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu
  • Por. Jan Wojciech Lipczewski „Andrzej” oraz ppor. Feliks Perekładowski „Przyjaciel” latem 1944 r. Fot. ze zbiorów Jerzego Krzewickiego
    Por. Jan Wojciech Lipczewski „Andrzej” oraz ppor. Feliks Perekładowski „Przyjaciel” latem 1944 r. Fot. ze zbiorów Jerzego Krzewickiego
  • Ppor. Perekładowski (pierwszy z lewej) w towarzystwie cichociemnych zrzuconych w Gorcach w listopadzie 1944 r. Fot. ze zbiorów Towarzystwa Miłośników Piwnicznej
    Ppor. Perekładowski (pierwszy z lewej) w towarzystwie cichociemnych zrzuconych w Gorcach w listopadzie 1944 r. Fot. ze zbiorów Towarzystwa Miłośników Piwnicznej

14 lutego 1942 r. rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego zamieniono nazwę największej organizacji konspiracyjnej w kraju, Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), na Armię Krajową (AK). Decyzja ta potwierdzała, że AK nie jest jedną z wielu grup konspiracyjnych, ale stanowi Siły Zbrojne w Kraju, współtworzące obok Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie armię walczącego nieprzerwanie od września 1939 r. państwa polskiego, kierowanego przez Rząd RP na Uchodźstwie.

W 2022 r. przypada 80. rocznica wydania pamiętnego rozkazu i dlatego w ciągu 12 miesięcy przedstawimy sylwetki 12 małopolskich bohaterów AK. Zarówno oficerów, jak i wyróżniających się żołnierzy. Mężczyzn i kobiety, służących w różnych pionach AK. Teksty naszych historyków będą także publikowane w „Gazecie Krakowskiej”. W styczniu prezentowaliśmy Edwarda Kleszczyńskiego, w lutym Marię Starowieyską, w marcu Jana Gomołę, w kwietniu Andrzeja Rozmarynowicza, w maju Piotra Przemyskiego. W czerwcu przypomnieliśmy Władysława Szczypkę, a bohaterem lipca był Wincenty Horodyński. W sierpniu naszym bohaterem był Józef Stadnicki, we wrześniu Dominik Ździebło-Danowski, a w październiku prezentujemy Feliksa Perekładowskiego „Przyjaciela”.

Przykład odwagi i męstwa

Na początku 1945 r. dowódca Inspektoratu AK Nowy Sącz i 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK uzyskał możliwość wystąpienia z wnioskiem o Order Virtuti Militari dla najlepszych żołnierzy. W opinii mjr. Adama Stabrawy „Borowego” spośród kilku tysięcy akowców, którymi dowodził, zasługiwał na to odznaczenie tylko jeden – ppor. Feliks Perekładowski „Przyjaciel”. Dowódca pułku motywował to następująco: „W akcjach przeprowadzanych przeważnie samodzielnie wykazywał wyjątkową odwagę. W wypadach, które przeprowadził padło około 50 niemców [tak w oryginale]. Klasyczny przykład d[owód]cy czasu wojny odznaczającego się wybitnym męstwem”.

Opinia ta w żadnym wypadku nie była przesadzona. Perekładowski był wybitnym żołnierzem, kochanym przez podkomendnych, którego obawiali się zarówno Niemcy, jak też po wojnie Sowieci i polscy komuniści.

Chłopak z Kresów

Urodził się 11 września 1919 r. w Żółkwi w woj. lwowskim. Tam ukończył szkołę powszechną i trzy klasy gimnazjum. W 1929 r. zmarł jego ojciec, a rok później matka przeniosła się do Lwowa. Feliks dołączył do niej w 1932 r. wstępując do Korpusu Kadetów nr 1. Ukończył go w 1938 r. Skierowano go wówczas na dalsze szkolenie na Dywizyjny Kurs Podchorążych Rezerwy Piechoty organizowany przy 73. pułku piechoty w Katowicach.

Kiedy wybuchła wojna, był już kapralem podchorążym, odkomenderowanym na początku września do obrony Lwowa. Przebywał w nim aż do kapitulacji, a następnie unikając sowieckiej niewoli, dotarł na początku października do rodzinnej Żółkwi. Stamtąd, wraz z młodszym bratem, wyruszył, by nielegalnie przekroczyć granicę węgierską. Obydwu jednak aresztowano i skierowano do obozu pracy w Kandałakszy.

Po podpisaniu układu Sikorski-Majski w 1941 r. Perekładowskiemu udało się wyjść na wolność i przedostać do Taszkientu, gdzie został wcielony do tworzącej się w ZSRS Armii Polskiej. Momentu tego nie doczekał jego brat, który zmarł w łagrze na tyfus. W marcu 1942 r. przyszły partyzant trafił w szeregi 7. Dywizji Piechoty, z którą został ewakuowany do Iranu. Rok później otrzymał przydział do II batalionu strzelców karpackich. Jako żołnierz tej jednostki zgłosił się w 1943 r. do walki na terenie okupowanego kraju. 14 lutego 1944 r. złożył przysięgę na rotę AK. Otrzymał wówczas pseudonim „Przyjaciel 2” (cyfra 2 oznaczała, że pochodził z 2. Korpusu Polskiego i kończył szkolenie we włoskiej Ostuni). W chwili skoku ze spadochronem mianowany został podporucznikiem rezerwy. Na wniosku awansowym widnieje m.in. adnotacja płk. dypl. Leopolda Okulickiego: „Bardzo dobry kandydat do pracy w kraju. Na awans zasługuje w I kolejności”.

Do Polski zrzucono go w nocy z 30 na 31 maja 1944 r. na zrzutowisko „Paszkot 106” koło Łańcuta. W kraju, po kilku dniach spędzonych na „melinach”, skierowano Perekładowskiego najpierw do Warszawy, gdzie aż do początku lipca odbywał tzw. aklimatyzację połączoną z kursami – komendantów obwodów i informacyjno-ideologicznym. Następnie udał się do Krakowa, otrzymując ostatecznie przydział do Inspektoratu AK Nowy Sącz. Tam już jako ppor. cc „Przyjaciel” (bez zrzutowej „2”) objął w lipcu 1944 r. funkcję zastępcy dowódcy Oddziału Partyzanckiego AK „Wilk”, a od września 1944 r. dowództwo nad 1. kompanią I batalionu 1. PSP AK.

„Mam cie haw”

Perekładowski błyskawicznie zaaklimatyzował się wśród beskidzkich partyzantów. Od samego początku patrzono też na niego z nieukrywanym podziwem, jako na skoczka i instruktora, który zmobilizowanym do „Burzy” akowcom tłumaczył, jak profesjonalnie przygotowywać się do akcji oraz jak wykorzystywać zrzucony do Polski sprzęt – m.in. granatniki przeciwpancerne PIAT. Ciekawą opinię na jego temat wystawił naczelny lekarz 1. PSP AK i bliski kolega Perekładowskiego, Marian Mossler „Leliwa”: „Jeżeli chodzi o Jego sylwetkę, to był człowiekiem prawym, odważnym, pod dobrym i mądrym dowódcą mógłby jeszcze więcej dokonać jak i tak pokazał, lecz jak to zwykle bywa młodość, brawura i lekkomyślność idą w parze. […] Mimo to, był to człowiek wartościowy, w boju nieustraszony”. Z kolei kpr. Julian Tomecki „Brzoza”, chwaląc „Przyjaciela”, wspominał jednocześnie, że podczas zasadzek tak ustawiał ludzi w terenie, że nie mieli oni żadnej możliwości wycofania się – musieli więc do końca tkwić na swoich pozycjach i strzelać do momentu likwidacji wroga. Warto jednak nadmienić, że za każdym razem to akowcy byli podczas tych starć górą.

Do ważniejszych akcji, w których wyróżnił się Perekładowski, zaliczyć należy w pierwszej kolejności opanowanie posterunku Wehrmachtu w Kamienicy 29 lipca 1944 r., a także zrealizowane w sierpniu 1944 r. uderzenie na stację kolejową w Kasinie Wielkiej oraz rozbicie niemieckiego komanda nadzorującego prace leśne nad Tymbarkiem. Najgłośniejsza była jednak zasadzka na niemieckich policjantów na drodze między Kamienicą i Zabrzeżą 7 września 1944 r., w wyniku której zastrzelonych zostało 17 Niemców, a 12 było rannych.

W tym czasie Perekładowski popadł jednak w konflikt z dowódcą I batalionu 1. PSP AK, por. Janem Wojciechem Lipczewskim „Andrzejem”. Odważny i dynamiczny podporucznik widział w swoim przełożonym megalomana i karierowicza, demaskując ten fakt na łamach pisanych na maszynie partyzanckich gazetek i jednodniówek satyrycznych. Jedna z nich zatytułowana była dość jednoznacznie: „Mam cie haw”, co oznaczało w gwarze góralskiej „Mam cię gdzieś”. Zastępca „Andrzeja”, por. Józef Gołembiowski „Sochacki”, zapamiętał kulisy powstawania tych publikacji: „Periodyk był pomyślany jako pismo satyryczne, stąd też znany chyba tylko mnie czterowiersz w inauguracyjnym numerze: »Rzekła raz d...pa do d...py: Musimy się trzymać kupy. D...pa d...pie rzekła: Racja! Tak powstała konspiracja«. »Przyjaciel« kpił z każdej świętości, były to jednak kpiny serdeczne i szczere, na jakie stać chyba tylko Francuzów”.

Przeciw zdrajcom i komunistom

Tarcia między ppor. „Przyjacielem” a jego bezpośrednim przełożonym i ich wzajemna niechęć doprowadziły do tego, że Perekładowski otrzymał od dowódcy pułku zadanie specjalne, które realizować miał z dala od batalionu, na pograniczu polsko-słowackim. Od grudnia 1944 do stycznia 1945 r. stojąc na czele niewielkiego, samodzielnego oddziału, zwalczał działające na Orawie i Podhalu grupy bandyckie, likwidował konfidentów niemieckich, staczał boje zarówno z oddziałami słowackimi, jak i niemieckimi.

Kiedy na przełomie stycznia i lutego 1945 r. Niemcy zostali z tych ziem wyparci, Perekładowski nie ujawnił się przed Sowietami, ale zakonspirował się wraz ze swoimi podkomendnymi w Poroninie. Po kilku miesiącach, na rozkaz mjr. Stabrawy, zaczął organizować placówkę konspiracyjną oraz zbrojny Oddział Samoobrony AK – zwrócony przeciwko nowym okupantom i współpracownikom komunistycznej władzy.

Po rozbiciu oddziału w czerwcu 1945 r., „Przyjaciel” (awansowany do stopnia porucznika) przedostał się na Dolny Śląsk, po czym 15 października 1945 r. opuścił przez „zieloną granicę” kraj. Najpierw trafił do zajętego przez Amerykanów Pilzna, a stamtąd udał się do Ankony, meldując się w 2. Korpusie Polskim. Z Włoch ewakuowano go następnie do Anglii, ale brak środków do życia po demobilizacji polskich jednostek spowodował, że zdecydował się wyemigrować na stałe do Argentyny. Zamieszkał w Buenos Aires, gdzie zmarł 10 grudnia 1973 r.

Tekst Dawid Golik

Powiązane wiadomości

do góry