-
Uroczystości odsłonięcia pamiątkowego obelisku na wzgórzu Kaim, grudzień 1915 r. Fot. „Nowości Illustrowane” -
Uroczystości odsłonięcia pamiątkowego obelisku na wzgórzu Kaim, grudzień 1915 r. Fot. „Nowości Illustrowane” -
Uroczystości odsłonięcia pamiątkowego obelisku na wzgórzu Kaim, grudzień 1915 r. Fot. „Nowości Illustrowane” -
Uroczystości odsłonięcia pamiątkowego obelisku na wzgórzu Kaim, grudzień 1915 r. Fot. „Nowości Illustrowane” -
Żołnierze austro-węgierscy z 2. pułku piechoty Landwehry oraz z Landsturmu (pospolitego ruszenia) w Kocmyrzowie koło Krakowa, przełom 1914i 1915 r. Fot. ze zbiorów K. Pięciaka -
Prowizoryczne pochówki żołnierskie na cmentarzu w Bieżanowie. Fot. ANKr, WUOnGW DOK V, sygn. 29/275/61 -
Sterbebild (karta żałobna) szeregowego piechoty Franza Buttingera z c. i k. 59. pułku piechoty Arcyksięcia Rainera, poległego 24 listopada 1914 r. w rejonie Opatkowic. Fot. ze zbiorów K. Pięciaka -
Sterbebild strzelca Martina Fellera z 1. pułku cesarskich strzelców tyrolskich, ciężko rannego 15 listopada 1914 r. podczas walk na północ od Krakowa i zmarłego w Szpitalu Twierdzy Kraków nr 6. Fot. ze zbiorów K. Pięciaka -
Okolice Biórkowa i Wronina. Rejon, w którym 17-18 grudnia 1914 r. toczyły się walki stanowiące część tzw. pierwszej bitwy o Kraków. Fot. Infanteriest Adam Franciszek Suchalet/GRH K.u.K. Sturmtruppen -
Sytuacja w rejonie Krakowa 27 listopada 1914 r. Źródło mapy: E. Glaise von Horstenau, Österreich-Ungarns letzter Krieg 1914-1918. 1. Das Kriegsjahr 1914. I Bailagen, Wien 1932
Tych mieszkańców Krakowa, którzy z końcem listopada 1914 r. mogli pozostać jeszcze w mieście – spora część krakowian musiała bowiem opuścić domy i została ewakuowana w związku z przygotowaniami do obrony – na ulicach co kilka dni witały nowe obwieszczenia. A to wezwanie do oszczędzania wody i naprawy studni, a to przypomnienie o nakazie zgromadzenia stosowanej ilości żywności na wypadek oblężenia. Do tego policyjne wezwania do ewakuacji i wojskowe obwieszczenia o sądach doraźnych...
Zamykano sklepy, nawet pieczywo drożało i stawało się luksusem, bo wyjazdów po żywność poza obręb Festung Krakau zabroniono. W oddali narastał huk dział. Powtarzane z ust do ust wieści głosiły, że rosyjskie wojska zbliżają się do miasta.
Pierwsza bitwa o Kraków
Trwająca od ponad pół roku wojna, nazywana wtedy Wielką Wojną, a później I światową, w ciągu kilku miesięcy spod Kraśnika, Rawy Ruskiej i Przemyśla zbliżyła się pod Kraków. Mimo początkowych sukcesów, jesienią 1914 r. austro-węgierska armia znalazła się w Galicji w odwrocie. Klęską kończyły się kolejne próby zatrzymania rosyjskiego „walca parowego”. Oparciem dla następnej miała stać się Twierdza Kraków: umocniona fortami, pozycjami polowymi i artylerią, mogła wspierać wojska walczące na froncie.
Podchodzące od północnego wschodu, a w połowie listopada zbliżające się już do zewnętrznego pierścienia twierdzy wojska rosyjskie zostały zatrzymane – lecz nie rozbite – w walkach m.in. pod Goszczą, Biórkowem i w rejonie Proszowic. Tamte starcia nazwano później pierwszą bitwą o Kraków. Jednak od południa rysowało się nowe zagrożenie. Oddziały carskiej 3. Armii pod dowództwem gen. Radko Dimitriewa podchodziły już pod Brzegi, Wieliczkę, Dobczyce i wreszcie pod sam Kraków.
„Przez dziewięć dni była strzelanina…”
„Z tego powodu, że Moskale chcieli się osadzić z armatami na Gaju i na Kaimie, nasza artyleria chcąc temu przeszkodzić biła w te miejsca, że aż jęczało, [...] Po opuszczeniu więc wojsk austriackich Bieżanowa i okolicy i zamknięciu bram Twierdzy Krakowa, od 27 względnie 28 listopada 1914 roku ulokowali się Moskale w Bieżanowie, ale tylko na Gaju (we wsi nie mieli odwagi i [z] powodu bliskości »drutów«). Przez dziewięć dni była strzelanina, raz mniejsza między patrolami, lecz nigdzie w tym miejscu do żadnej większej potyczki nie przyszło i sama tylko artyleria nasza trzymała Moskali w należytym oddaleniu od Krakowa. Z cywilnej ludności pomimo strzałów armatnich na Bieżanów i Kajm, nawet ranny nikt nie został” – zanotował organista Jakub Jamka z Bieżanowa.
Patrole rosyjskie dochodziły jeszcze dalej. Rozpoznawały pozycje załogi twierdzy, która skoncentrowała się w fortach jej południowo-wschodniej części oraz w łączących je okopach i umocnieniach polowych. Załogę wspierała forteczna artyleria, której ogień uniemożliwiał carskiej piechocie rozwinięcie natarcia. Zanim rozpoczęło się planowane przeciwuderzenie, przeciwnik się wycofał. Skąd zatem powtarzana do dziś legenda o kluczowym dla ocalenia Twierdzy Kraków znaczeniu wzgórza Kaim i stoczonym tam rzekomo krwawym boju?
Dla pokrzepienia serc
O odparciu wojsk carskich z przedpola Twierdzy Kraków rozpisywała się ówczesna prasa, zachwalając męstwo i zasługi żołnierzy. Po paśmie klęsk, poniesionych jesienią 1914 r. c. i k. armia (i propaganda) potrzebowały sukcesów. Zmuszenie przeciwnika do odwrotu spod Krakowa, głównego – obok okupowanego już Lwowa – miasta Galicji było niewątpliwie sukcesem.
W podobnym tonie niedługo później pisano – szczególnie na Węgrzech – o walkach węgierskich huzarów na wzgórzu Jabłoniec koło Limanowej. Także ten bój nie był rozstrzygający dla powodzenia operacji limanowsko-łapanowskiej, ale po tym, jak został emocjonalnie opisany przez korespondenta wojennego Ferenca Molnára, dziennikarza z dobrym piórem, awansował do rangi symbolu.
Legenda o znaczeniu wzgórza Kaim dla bojów w 1914 r. znalazła zresztą szybko swoje materialne odbicie, które można oglądać do dziś. W pierwszą rocznicę odparcia Rosjan uroczyście odsłonięto na wzgórzu pomnik autorstwa Karla Korschanna, absolwenta ASP w Wiedniu, służącego w dowództwie Twierdzy Kraków. Gazety ponownie rozpisywały się o triumfie i ponownie fakty mieszały się z legendą. W tekście zobrazowanym fotografią gen. Karla Kuka, przemawiającego podczas odsłonięcia obelisku na wzgórzu Kaim, „Nowości Illustrowane” tak przedstawiały boje: „O świcie pułki polskie wypadły niespodzianie i po całodziennej bitwie zajęły wzgórza, obsadzone przez wroga i zmusiły go do ucieczki. Rosyanie byli zmuszeni ustąpić z pod Krakowa, by już więcej w pobliże jego nie wrócić”.
Na pomniku umieszczono inskrypcję (w języku niemieckim): „W tym miejscu 6 grudnia 1914 r. zatrzymano natarcie najdalej wysuniętych oddziałów armii rosyjskich”.
Co mówią groby?
Pomnik na wzgórzu Kaim ustawiono podobno w miejscu, w którym znaleziono poległego żołnierza armii carskiej. Miało to być najbliższe Rynku Głównego miejsce, do którego dotarli rosyjscy żołnierze – choć, jak wspomniano, patrole docierały dalej. Jeśli rzeczywiście na wzgórzu znaleziono zwłoki, mógł to być zwiadowca albo ofiara wspomnianego ostrzału artyleryjskiego. Podawanej niekiedy liczby aż trzech tysięcy poległych w tym miejscu żadne źródła nie potwierdzają (w tym akta Kriegsgräber Abteilung Krakau, wojskowej instytucji zajmującej się pochówkami).
Próżno szukać aż tylu poległych na okolicznych cmentarzach. Pojedyncze pochówki znajdowały się m.in. w Staniątkach (dwóch poległych) oraz na cmentarzu parafialnym w Bieżanowie (dziesięciu). Szczątki tych ostatnich ekshumowano w latach 30. XX wieku i przeniesiono na kwaterę wojenną cmentarza w Wieliczce.
Z kolei na założonych podczas I wojny światowej kwaterach cmentarza Rakowickiego spoczywa wprawdzie kilka tysięcy żołnierzy, jednak na tę liczbę składają się głównie zmarli z ran i chorób w licznych krakowskich szpitalach przedstawiciele wszystkich walczących armii, a także zmarli jeńcy i internowani (chowani aż do 1920 r.).
Zapomniane mogiły
O ile pomnik na wzgórzu Kaim i zachodniogalicyjskie cmentarze wojenne (do których zaliczane są kwatery w Krakowie i Wieliczce) istnieją dziś w publicznej świadomości, o tyle cmentarze pierwszowojenne w północnej Małopolsce – na których spoczęli polegli w walkach pod Krakowem i na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej – nie są szerzej znane. Tymczasem pomnik na wzgórzu Kaim, symbol odparcia wojsk carskich spod Krakowa, upamiętnia także tych żołnierzy.
To smutna historia destrukcji miejsc pamięci. Niektóre zdewastowano już w okresie międzywojennym, inne zostały zajęte w latach PRL przez późniejsze pochówki. Jeszcze inne – współcześnie „redefiniowano” poprzez tablice informujące o spoczywających tam np. „Polskich żołnierzach, którzy oddali życie za Ojczyznę”. Jak w Igołomi albo na cmentarzu w Kalisiu-Ogonowie, gdzie uzasadnieniem dla takiej inskrypcji był zapewne pochówek jednego polskiego legionisty wśród 773 żołnierzy armii austro-węgierskiej i 81 rosyjskiej.
Dopiero teraz stopniowo przywraca się je do przestrzeni pamięci, opisując i – nierzadko – odnajdując i oznaczając na nowo miejsca, które dziś można rozpoznać już tylko po odmiennej roślinności czy poprzez badania archeologiczne.
Krwawe boje w Karpatach
Gdy rosyjskie patrole krążyły po okolicach Bieżanowa, kilkadziesiąt kilometrów dalej na południe i wschód trwały ciężkie walki. Przerzucony koleją z północnego brzegu Wisły XIV Korpus gen. Józefa Rotha – uważany za elitarny i złożony z pułków z Dolnej i Górnej Austrii, Tyrolu oraz Vorarlbergu – nacierał na skrzydło carskich wojsk w dolinie Stradomki i Łososiny, a przysłana pospiesznie jako wsparcie przez niemieckiego sojusznika 47. Dywizja Rezerwowa biła się o okolice Leszczyny i szczyt Paprotnej.
Walki te, które przeszły do historii jako operacja limanowsko-łapanowska, okupiono przerażającymi wręcz stratami. Np. w 13. Dywizji Piechoty Landwehry, która wyruszyła do walki w liczbie 3 tys. żołnierzy, po dziesięciu dniach bojów pozostało tylko 700 ludzi. Ich świadectwem są dziś rozrzucone na tym terenie liczne cmentarze; na niektórych spoczywa nawet po kilkuset poległych.
Za taką cenę armii austro-węgierskiej udało się – właśnie dzięki manewrowi korpusu gen. Rotha – zmusić wojska rosyjskie do odwrotu spod Krakowa. Z kolei na przełomie grudnia 1914 r. i stycznia 1915 r., po kolejnych bardzo krwawych walkach stoczonych na obszarze pomiędzy Tarnowem a Jasłem, front ustabilizował się na kolejne miesiące na linii Dunajca, Białej i wzdłuż grzbietów Beskidów.
Odrzucona spod Krakowa armia carska nigdy więcej nie dotarła w te rejony. Kilka miesięcy później z pozycji wywalczonych na przełomie 1914 i 1915 r. miała ruszyć wielka ofensywa gorlicko-tarnowska, która w konsekwencji na dobre wyparła wojska rosyjskie z całej Galicji.
Tekst Krzysztof Pięciak